MALENIEC

Nieco młodszy od kuźnicy, bo obchodzący w 1984 r. dwusetną rocznicę istnienia i stusiedemdziesięciolecie nieprzerwanej pracy, jest zabytkowy zakład metalowy w Maleńcu. Latem 1787 r. zwiedzał go ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski. W diariuszu z jego podróży znajdujemy taki zapis ówczesnej fabryki: "Przybywszy Najjaśniejszy Pan na to miejsce przez groble i mosty gruntowe, odwiedził naprzód założony tartak o kilku piłach, z przydatną machiną do świdrowania dziur w kołach, szedł po tym do innych dwóch gmachów z murów wyprowadzonych, z których w jednym mają się ciągnąć druty; w drugim założona fryszerka na jedenaście młotów; oglądał dalej Najjaśniejszy Pan machiny do dźwigania w górę ciężarów i wyrywania drzew z korzenia, odwiedził nową austerię i zbudowanych kilkadziesiąt domów rzemieślniczych, a na koniec dom gospodarski, w którym Jaśnie Pan Kasztelan prezentował Najjaśniejszemu Panu różne gatunki żelaznych naczyń gospodarskich, kuchennych i stołowych z domowego żelaza, przez domowych fabrykantów sporządzonych. Zdziwiło wszystkich przytomnych to miejsce puste przed trzema laty i niedostępne, które staranna, kosztowna i pożyteczna dla kraju czynność Jaśnie Pana Kasztelana w porządne miasteczko i w tak okazałą fabrykę, tudzież stawy, groble, kanały i ogrody zamieniła..."
Po dwóch wiekach istnienia i o niecałe ćwierć wieku krótszej nieprzerwanej, mozolnej pracy tego zakładu, z historycznego opisu zachowały się: staw, groble i mosty (obecnie zbiornik retencyjny) oraz "dwa gmachy z murów wyprowadzone" (dziś hale walcowni i szpadlarni).

Fundator zakładu, a zarazem i jego pierwszy właściciel, Jacek Jezierski, opierał produkcję na surówce żelaza wytapianej w należnych do niego wielkich piecach w Miedzierzy, Kawęczynie i Cieklińsku. W XIX w. trzykrotnie przeprowadzano modernizację zakładu; ostatniej dokonał w latach siedemdziesiątych Feliks Wielogłowski, który w miejsce gwoździarek i mało opłacalnej produkcji gwoździ wprowadził maszyny do wytwarzania różnego rodzaju łopat i szpadli. Surowcem wstępnym do produkcji była w dalszym ciągu surówka żelaza, ale już nie własna, lecz kupowana. W malenieckiej walcowni walcowano z niej grube blachy, a w owym drugim gmachu, z "murów wyprowadzonym", zwanym obecnie szpadlarnią, produkowano przede wszystkim łopaty i szpadle, niewielkie ilości gwoździ i niektóre narzędzia rolnicze. Taki profil i organizacja wytwarzania utrzymały się do 1967 r. przy czym aby obniżyć koszty produkcji, od początku XX w. zaczęto , jako surowca używać złomu, tak zwanych bandaży, tj. wieńców z kół wagonowych.
Procesy technologiczne, zarówno walcownie, jak i przetwarzanie blachy, można obecnie demonstrować dla celów pokazowo - dydaktycznych. Sprzyja temu w pełni zachowane wyposażenie walcowni i szpadlarni oraz istniejący, sprawny, historyczny układ wodny. W hali walcowni znajduje się walcarka nienawrotna typu "duo", z napędem na dolny walec, z żeliwnymi walcami, o beczce gładkiej o średnicy 500 mm, długości 1050 mm i masie 4 t, z wytłoczoną na jednym ze stojaków datą i miejscem produkcji: "Starachowice 1843". Stojak - ten zastąpił poprzednio pracujący (z 1838 r.), który został uszkodzony. Obok walcarki usytuowany jest piec grzewczy o dwóch komorach z cegły szamotowej, z kominem (wysokości 14 m) z palonej cegły czerwonej. W piecu tym palono węglem drzewnym, potem kamiennym i koksem. Do transportu rozgrzanego w piecu wsadu służyła prosta suwnica: podwieszony do konstrukcji dachu płaskownik z jeżdżącym po nim krążkiem, do którego przymocowane są łańcuchem kleszcze. W kleszczach tych pierwszy walcownik, który kierował pracą walcowni i sam oceniał stan nagrzania wsadu (rozpoznawał po kolorze), podawał kęsisko na walcarkę. W walcowni pracowało jeszcze oprócz niego sześciu robotników: trzech przy walcarce i odpowiednio po jednym przy piecu, stawidle i nożycach do obcinania wywalcowanej blachy. Pierwszy walcawnik za pomocą specjalnego wzornika mierzył grubość walcowanej blachy, "nastawiacz" regulował rozstaw walców, dwaj pozostali odbierali i podawali nad górnym walcem materiał do ponownego przewalcowania. 0bslugujący stawidło odpowiadał za napęd. W walcowni tej walcowano blachę w pakietach, uzyskując grubość arkuszy od 1 mm wzwyż. Była ona surowcem do dalszej produkcji; w ostatnim etapie pracy zakładu służyła do wytwarzania łopat, szpadli i innych wyrobów.
W hali szpadlarni w dwu szeregach usytuowano zespól pras jedno i dwustojakowych, wyposażonych w odpowiednie stemple i wykrojniki oraz zestaw szlifierek służących do wykonywania kolejnych czynności technologicznych związanych z produkcją szpadli i łopat. Znajduje się tu także nieco większy niż w walcowni, bo o trzech oknach wsadowych, piec grzewczy oraz zespól różnych maszyn, stanowiących po części wyposażenie własnego warsztatu mechanicznego. Należy do nich: wiertarka z drewnianą, ramową konstrukcją stojaka, wykonana przez miejscowych majstrów ok. połowy XIX w. , młot sprężynowy, wiertarka słupowa, rzędowa wiertarka sześciowrzecionowa oraz stanowisko kowalskie z pełnym wyposażeniem.
Kolekcję starych maszyn uzupełniają: gwoździarka do produkcji gwoździ ciętych zwanych siekańcami i niciarka służąca do produkcji nitów. W szpadlarni pracowało 30 robotników. Swą długowieczność maleniecka fabryka zawdzięcza niezawodności i prostocie całego energetycznego układu wodnego oraz zastosowanym rozwiązaniem technicznym przy budowie i konstrukcji jego elementów składowych. Układ ten tworzą: dawny staw, a obecnie zbiornik retencyjny o powierzchni około 24 ha, pojemności użytkowej około 250 000 m3 i możliwościach retencyjnych 500 000 m3 wody; grobla boczna i zapora czołowa długości 1625 m i średniej wysokości 3 m, której trwałość zapewniły iłowy rdzeń i posadzone po obu jej stronach olchy jako umocnienie biologiczne, 7 jazów ulgowych i naturalny przewał usytuowany w południowo - zachodnim narożniku stawu. Sposób wykonania grobli, która była i jest jednocześnie drogą oraz możliwość utrzymania bezpiecznej rzędnej piętrzenia umożliwiały odprowadzenie nadmiaru wód powodziowych jazami ulgowymi i przez przewał do leżącej po południowej stronie zbiornika nie zagospodarowanej doliny. Dzięki tym rozwiązaniom zakład w Maleńcu przetrwał bezpiecznie jedną z najgroźniejszych powodzi w 1903 r.
Kumulowana w zbiorniku energia spadku wody kierowana jest drewnianymi korytami na dwa drewniane podsiębierne koła wodne, poruszające urządzenia w obu halach produkcyjnych. Koryto południowe prowadzi wodę na tak zwane "duże" koło wodne, dające napęd walcowni. Koło to ma średnicę 5,5 m i szerokość 4,5 m. Sprzężone jest wałem z zespołem przekładni składającej się z 4 kół zębatych i koła zamachowego o średnicy 5,8 m i masie około 30 t.
Koryt północne z zamknięciem typu szandorowego i odprowadzeniem bocznym prowadzi wody na tak zwane "małe" koło wodne. Koło to ma średnicę 4,7 m i szerokości 1,3 m. Końcówka wału tego koła uzbrojona jest w żeliwne koło z otworami do osadzania drewnianych zębów na jego obwodzie. Koło to sprzężone z przekładnią głównego wału transmisyjnego przez system kół pasowych i pasów skórzanych przenosiło napęd na wszystkie urządzenia i maszyny w hali szpadlarni. Moc tego systemu pędnego zarówno w walcowni, jak i w szpadlarni mogła być regulowana tylko ilością puszczanej na koła wody. Wyłączenie wszystkich urządzeń z ruchu odbywa się przez zamkniecie dopływu wody, a urządzeń pojedynczych przez zrzucenie pasa z koła pasowego na wale głównym. Mimo iż od 1949 r. zainstalowano w szpadlarni uzupełniający napęd silnikiem spalinowym, a od 1959 r. silnikiem elektrycznym, zakład w Maleńcu wykorzystywał energię wodną aż do daty wpisania go do rejestru zabytków i zaniechania produkcji w 1967 r. Niewykorzystanie w 1987 r. (w dwusetną rocznicę istnienia zakładu malenieckiego) możliwości utworzenia tam ożywionego, demonstrującego pracę maszyn i urządzeń, muzeum, utrwaliło istniejący stan prawny.



Materiał opracowano na podstawie publikacji pt.
"TRADYCJE PRZEMYSŁOWE ZIEMI KONECKIEJ "
Kielce 1991