loga gmin powiatu koneckiegologa gmin powiatu koneckiegologa gmin powiatu koneckiego

ikonka raportu Coronawirusa COVID-19   RODO - Klauzula Informacyjna O Przetwarzaniu Danych Osobowych   bip   Projekt Termomodernizacji Budynków Użyteczności Publicznej Ankieta dla Klientów Starostwa Powiatowego w Końskich Termomodernizacja Budynku DPS "Cichy Zakątek" w Końskich

tkn  ukraina     ikona kont bankowych kont starostwa  NUMERY KONT BANKOWYCH   e puap

komunikaty

Kontakt

Aktualności i wydarzenia

To mój cały świat – wywiad z Marianem Lisowskim

Paweł Goraj - Administrator

W jego życiowej wędrówce rzeźba była i jest zdjęcie Mariana Lisowskiego trzymającego jedną ze swoich rzeźb podczas wywiaduczymś niezwykle wyjątkowym. Przekraczając próg domu, w którym mieszka Marian Lisowski ma się nieodpartą ochotę podążać w kierunku sztuki, która z każdym następnym krokiem zaskakuje nas swą wrażliwością, śmiałością, ale i w pewnym sensie tajemniczością. W całym domu czuć powiew piękna i ekspresji, które wnikają w sferę tradycyjności, duchowości i sztuki pisanej przez duże SZ. Pan Marian, to niezwykle skromny człowiek, który przygodę z rzeźbą rozpoczął już blisko 70 lat temu. Co bardzo ciekawe, artysta związany był kiedyś zawodowo z górnictwem i tam jego talent nabrał niezwykłej dynamiki, rozwijając swój „warsztat” o prace z węgla i grafitu.

Jak sam podkreśla, najlepszą inspiracją jest życie, to ono podsuwa mu najlepsze pomysły i chęć do działania. Z niektórymi z wykonanych dzieł Pan Marian nie chce się rozstać, choć chętnych, z pewnością by nie zabrakło. W jego twórczości znajduję się również miejsce na sztukę użytkową, na którą dosłownie ustawia się kolejka chętnych. O, to co nam powiedział artysta podczas naszego spotkania.

  1. To już kilkadziesiąt lat twórczości (blisko 70) i jak widać zapał wciąż jest. Jak zaczęła się Pana przygoda z rzeźbiarstwem?

Urodziłem się i wychowałem w rodzinie rzeźbiarzy. Mając zaledwie 7 lat już ta stolarnia, ta żywica mi pachniała. Dziadek wykonywał różne prace, ale przeważnie toczył nogi dużych stołów, dużych meblowych stołów. Podkreślmy, że wtedy napęd nie był elektryczny, tylko nożny, tak podobnie jak maszyna do szycia. Jak przychodziłem ze szkoły, to kładłem plecak i od razu do dziadka, do stolarni. Dziadek widział wtedy mój entuzjazm i cieszył się z mojej pomocy. Tak wyglądały moje początki przygody z drewnem i późniejszą rzeźbą.

  1. Wiemy, że dziadek był tym głównym ”motorem”, który zaciekawił Pana tym światem i to on wyrzeźbił dla Pana plecak z drewna. To prawda?

To były lata powojenne, więc na wsi wiadomo brakowało na dużo rzeczy, miedzy innymi na wyposażenie do szkoły. Więc dziadek zrobił mi plecak z drewna. To był bardzo głośny plecach (uśmiech). Jak leciałem do domu, to wszyscy słyszeli, że wracam.

  1. Wykonuje Pan rzeźby w drewnie, ale co ciekawe nie jest to jedyny materiał, z którego Pan korzystał. Był też węgiel i grafit, to prawda?

Tak, to prawda. Zaraz po wojsku wyjechałem na Śląsk, bo tam była praca. Tam miałem starszego brata, który pociągnął mnie za sobą. Kopalnia węgla, to tam podjąłem pracę i dostałem możliwość dalszego rozwijania się w dziedzinie rzeźbiarstwa. Wtedy zacząłem robić już nie tylko z drewna, ale węgla i grafitu, z rdzeni grafitowych, które były dostępne na Śląsku. Tak się zaczęła moja historia z tzw. „drewutnią”, moją pracownią pod ziemią. Zanim jednak to wszystko nastąpiło, mój dyrektor kopalni wyjechał do Niemiec. Tam w jednym z domów, w którym miał zaszczyt przebywać     był puchar górniczy, wykonany właśnie z grafitu. To bardzo zaciekawiło dyrektora do tego stopnia, że zaczął się wypytywać o źródło pochodzenia tej rzeźby. Szybko się okazało, że robi to człowiek ze Śląska. Dyrektor był bardzo zaskoczony, bo on był właśnie ze Śląska i nie wiedział, że ktoś z stamtąd robi tak wspaniałe rzeźby, a on kompletnie nic o tym nie wie. Po powrocie z podróży od razu chciał się ze mną spotkać. Wezwał mnie i od razu zaproponował, czy chcę coś dla kopalni zrobić. Moja odpowiedź była oczywiście na tak. Miałem do wyboru pracownie na górze i na dole, wybrałem na dole. Tak się zaczęła moja przygoda z tą pracownią, która trwała 15 lat.

  1. Czy każdy węgiel nadaje się do rzeźbienia?

Nie, nie każdy. To jest bardzo rzadki rodzaj węgla. Jego konsystencja musi być bardzo zbita, tak aby się nie kruszył. Jest mało takich miejsc i kopalni na Śląsku, żeby ten węgiel był przyjazny do rzeźbienia, żeby się nie rozsypywał powiedzmy. Grafit to co innego, on jest zbity.

  1. Jakie znaczenie ma dla Pana rzeźba?

Rzeźba jest dla mnie wszystkim, moim życiem. Tak jest od 11 roku życia. To moje całe życie, moje zainteresowanie, mój cały świat. To trwa do obecnej chwili.

  1. Najbliższa Panu sercu jest rzeźba Św. Barbary, dlaczego?

No, tak. Pracując w kopalni, to była nasza patronka. Jedno z pomieszczeń tzw. cechownia, było miejscem, gdzie zbierała się niemal cała załoga przed zjazdem i tam mieliśmy właśnie obraz Św. Barbary. Tam, każdy się do Niej modlił i z życzeniem: „Szczęść Boże” zjeżdżał na dół. Ona zawsze nam towarzyszyła i dawała nam poczucie bezpieczeństwa i nadziej, na szczęśliwy dzień pracy. Ja nigdy się na Niej nie zawiodłem.

  1. Gdzie według Pan jest lepszy „klimat” do rzeźbienia, na górze, czy na dole?

Ja akurat wybrałem pod ziemią, tam miałem ciszę. Nikt mi nie przeszkadzał i nie zakłócał spokoju.

  1. Pana prace mają już międzynarodową biografię. Jak do tego doszło?

Do kopalni, w której pracowałem przyjeżdżały delegacje z całego świata. Były, to różne wycieczki, w tym również delegacje chińskie. I tak się ułożyło, że w ramach  wzajemnego obdarowywania się, dyrektor kopalni podarował im rzeźby, które ja wykonałem.

  1. Postanowił Pan swój talent i doświadczenie przekazywać następnym pokoleniom, dlaczego?

To piękna sprawa, starałem się ich wciągnąć w ten temat, oczywiście dbając o bezpieczeństwo, bo to ostre narzędzia. Są już pierwsze efekty tego zainteresowania, które zaowocowały wspólną wystawą w Domu Kultury, z czego oczywiście bardzo się cieszę. To zdecydowanie lepsze niż siedzenie tylko przed ekranem komputera. Oczywiście nic na siłę. To musi wyjść od tego młodego człowieka. Ja chcę to robić. Ważny jest jednak zapał, tak to widzę, a efekty przychodzą oczywiście stopniowo.

  1. Za Panem ostatnia praca, którą obecnie Pan wykonuję. To „Ostatnia Wieczerza”. Długo powstaje taka praca?

Ta praca była pewnym wyzwaniem dla mnie. Robiłem ją tylko wieczorami, tak na spokojnie. To trwało w sumie jakieś 2 miesiące. Jestem zadowolony z jej efektów. Chciałbym, aby została w rodzinie, żeby trafiła do któregoś  z moich synów. To będzie taka pamiątka rodzinna.

  1. Jakby Pan miał wybierać, to który z materiałów wybrałby Pan na 1 miejscu: węgiel, grafit, czy drewno?

Drewno, to dla mnie podstawa. Równocześnie węgiel i grafit jest dla mnie bardzo dobrym materiałem, bardzo fajnym i przyjazny, tylko niestety trudno dostępnym. Drewno praktycznie można pozyskać wszędzie.

  1. Czy dziś byłby Pan w stanie wytrzymać bez rzeźbienia?

Nie. Przyznam się, że jak nie rzeźbię przez 2 dni, to już mi tego brakuję.

  1. Rzeźba, to nie jedyny talent w Pana rękach. Widzieliśmy piękne prace malarskie.

Tak, kilka obrazów namalowałem. Większość została na Śląsku. Gdyby nie rzeźba, to kto wie. Szczególny bliski mojemu sercu jest portret mojej ukochanej żony, który z uśmiecham witam każdego dnia.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmowę przeprowadził: Paweł Kubiak

Galeria zdjęć - To mój cały świat...

2  3  4

5  6  7

8  9  10

11  12  13

14  15  18

19  20  21

22  23  24  25

Paweł Kubiak

fot. arch. Starostwo Powiatowe w Końskich